Podsumowanie służby w Przemyślu

Parę dni minęło od naszej służby w Przemyślu, czas na podsumowanie. Z pewnością nie był to dla nas łatwy czas. To co oglądamy w telewizji czy słyszymy w radiu nie odzwierciedla tak naprawdę tego co się tam dzieje. Nasze patrole zostały rozdysponowane do pomocy na dworcu PKP w Przemyślu, w magazynie oraz w Centrum Pomocy Humanitarnej w opuszczonym Tesco. Zajmowaliśmy się m.in rejestracją uchodźców oraz kierowców, wydawaniem posiłków, segregacją darów, udzielaniem informacji, rozdawaniem jedzenia czy nadzorowaniem przyjeżdżających autobusów. Teraz kilka słów od tych, co tam byli.

Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Wojna to okrutny czas, ludzie uciekają ze swojego kraju, żeby znaleźć choć gram pomocy. Nikt nie chce wojny, lecz taki jest los życia. Moje skromne odczucie jakie uzyskałem, tam na służbie w Przemyślu, to jest coś nie do opisania. Każdy musi to przeżyć na własnej skórze. Ten czas, kiedy widzisz małe dzieci rodzinę i starszych ludzi, widzisz jak każdy chce uciec jak najdalej od walki i chce być bezpieczny.” – druh Kacper

Najbardziej w pamięć zapadła mi na pewno relacja z niektórymi ludźmi; wolontariuszami, uchodźcami, ale również służbami. Naprawdę ludzie byli dobrzy, mili i przyjacielscy. Dużo osób z Ukrainy dziękowało za jakąkolwiek pomoc, nawet tą najdrobniejszą. Ludzie, którzy razem z nami pomagali, witali nas z uśmiechem, potrafili na spokojnie porozmawiać i pożartować. Również na długo zapamiętam jedną bardzo dzielną rodzinę, a szczególnie matkę, która przyjechała do nas z 8-dniowym dzieckiem. Dlatego ją zapamiętam, bo mimo tej całej sytuacji nadal miała na twarzy uśmiech i cieszyła się, że obok niej ktoś był. Ta cała sytuacja, ale i rozmowa z jej mężem o tym, że najbardziej zależało mu na znalezieniu rodziny i dbaniu o nią, poruszyła mnie najbardziej i była to jedna z najbardziej wzruszających chwil w tym całym zajściu.” – druhna Julia

Podczas służby najbardziej satysfakcjonujące dla mnie było to, jak bardzo ludzie potrafią ze sobą współpracować pomimo tego, że widzieliśmy się pierwszy raz w życiu. Najbardziej wzruszającym momentem naszej służby była dla mnie historia starszej Pani, która cały swój dorobek zdążyła spakować tylko w niewielką reklamówkę sklepową, w której oprócz kilku najpotrzebniejszych rzeczy znajdował się sporych rozmiarów kot brytyjski. Widać było, że Pani była bardzo przywiązana do swojego zwierzaka.” – druh Bartek

Najbardziej poruszającymi momentami podczas służby były te, gdy matki dawały mi na chwilę pod opiekę swoje dzieci – w różnym wieku, zarówno takie które miały 4 lata jak i też kilkumiesięczne. Był to dla mnie zaszczyt, że zaufały mi w tak dużym stopniu, pomimo że w ogóle mnie nie znały.” – druh Wiktoria

Najbardziej dołującym i przytłaczającym uczuciem była bezradność – mimo wszystkich chęci i sił nie dało się pomóc wszystkim oraz zapewnić poczucie bezpieczeństwa tym tysiącom ludzi – tej bezradności, której towarzyszyły czasem słowa przeprosin, nigdy chyba nie zapomnę. Mnie bardzo zbudowała energia pomocy roztaczająca się na miejscu służby, która burzyła bariery językowe i różnice kulturowe, oraz uśmiechy małych dzieciaków, dzięki którym starsi ludzie mieli element radości w życiu. Najbardziej wzruszyłam się, jak pewien pan znalazł swoją żonę i przytulał ją kilka minut przy recepcji, brzmi banalnie, ale dobro zwyciężyło.” – druh Gabrysia

Najgorszymi słowami, które mogłam tam usłyszeć to „nie mam gdzie” jako odpowiedź na pytanie „Czy macie gdzie mieszkać?”. Ludzie, którzy spokojnie sobie żyli w swoich domach, z rodziną nagle w parę chwil musieli spakować najpotrzebniejsze rzeczy i uciekać do kraju, którego kompletnie nie znają. Dobrze, że wiele osób jednak miało zapewniony dach nad głową. Mam nadzieję, że Ci, którzy niestety nie mieli wtedy takiej możliwości — już są w ciepłym i bezpiecznym miejscu.” – druh Julia

Bezsprzecznie można stwierdzić, że każdy harcerz, który podjął się służby na granicy wypełnił słowa przyrzeczenia „nieść chętną pomoc bliźnim”. Podsumowując niemal tygodniowy pobyt w pobliżu granicy, doświadczając na własne oczy strachu i bólu osób uciekających z terenów wojny, mogę śmiało stwierdzić, że w dzisiejszym świecie są ludzie dobrej woli. Ludzie, którzy potrafią przyjechać własnym środkiem transportu, zaoferować darmową podwózkę, czy miejsce do życia dla nieznanych im osób, są niedocenionymi bohaterami. Cieszę się, że w trakcie pełnienia mojej służy, mogłem spotkać ludzi dobrego serca!” – druh Kuba

Najbardziej poruszył mnie widok małych dzieci oraz ludzi, którzy nie mieli rodziny przez co nie mieli gdzie się podziać. Wzruszające było również to, że pomimo tak ciężkiego czasu, ludzie nie zapominali o swoich pupilach zostawiając je na pastwę losu, lecz zabierali je ze sobą.” – druhna Weronika

Tego co zobaczyłem na polsko-ukraińskiej granicy nie da się porównać do niczego co widziałem wcześniej. Tłumy ludzi uciekających przed wojną, którzy zabrali ze sobą dosłownie to co można wziąć do ręki. Pomimo tego, że musieli uciekać i zostawić całe swoje dotychczasowe życie, starają się zachować pogodę ducha, którą widać np. w uśmiechu matki do swoich dzieci. Nie wyobrażam sobie, co muszą przeżywać – w obcym kraju, bez najbliższych i własnego miejsca. Myślę, że to jedno z najgorszych oblicz wojny. Cieszę się, że mieliśmy szansę realnie im pomóc.” – druh Bartek

Tak jak napisał druh Bartek – mieliśmy realną szansę, by pomóc i zrobiliśmy to jak najlepiej mogliśmy.